-Więc co tam u ciebie Pattie? - zaczęła mama po skończonej kolacji, podczas której cały czas czułam na sobie lustrujące Justina. Podziękowałam grzecznie za kolację i zapytałam się Jaxona i Jazzy co chcą teraz porobić.
-Obejzieć bajećkę! - powiedziała wesoło dziewczynka na co jej mały brat pokiwał energicznie główką. Zaśmiałam się, powiedziałam ciche 'zaraz wracam' i wzięłam małe szkraby do salonu, by włączyć im jakąś bajkę.
-Włąć na Nickelodion - szepnęła mi do ucha Jazzy gdy skakałam po kanałach szukając jakiegoś odpowiedniego dla nich. Słysząc tą podpowiedź cicho zachichotałam i ustawiłam na wyżej wymieniony kanał, na którym akurat leciały "Pingwiny z Madagaskaru". Położyłam pilot na półce i wróciłam do jadalni. Usiadłam przy stole i wsłuchiwałam się w tocząca się rozmowę.
-Mia, twoje skarby przywieźli - powiedział tata wesoło wskazując na podjazd domu. Ja jak oparzona wstałam od stołu przepraszając wszystkich wiedząc, że i tak za mną pójdą. Otworzyłam energicznie drzwi wejściowe, do których najprawdopodobniej miał pukać gościu około trzydziestki.
-Państwo Johns? - zapytał a ja pokiwałam głową - przywiozłem auta i motor z Toronto.
-Dobrze, może pan już ściągać je z samochodu - rozkazałam i z wesołymi iskierkami w oczach przyglądałam się kiedy "pan" od transportu sprowadzał moje cudowne, czerwone Ferrari 360 Modena, po nim był biały Aston Martin Rapide, który należał do rodziców, następnie Aston Martin Vanquish mojej mamy, aż w końcu moje złotko. Mój ukochany ścigacz. Moje kochanie... Gdy samochód odjechał podeszłam do mojego ścigacza i zaczęłam na głos do niego gadać.
-Moje słonko kochane... - zaczęłam pieszczotliwym głosem - kochanie moje, jak ja cię dawno nie wiedziałam! A jak dawno już nie jeździliśmy razem... - zaczęłam po nim przejeżdżać ręką a wszyscy obserwujący to zdarzenie wybuchli niepohamowanym śmiechem. Ja się tylko uśmiechnęłam i dalej podziwiałam moje cudo zakupione kilka miesięcy temu.
-A czy ty tym w ogóle umiesz jeździć, czy jak jedziesz to pół miasta zabijasz po drodze? - zapytał Justin uśmiechając się złośliwie, ale gdy dostał od Pattie ręką w tył głowy to ja uśmiechnęłam się moim uśmiechem mówiącej o wygranej. Tata chwilę później biorąc do siebie słowa Justina zaczął się śmiać jak opętany. Po chwili dołączyłam do niego ja z mamą. Kiedy tata już trochę się ogarnął w końcu mu odpowiedział.
-Człowieku, ja jak mam te 40 lat to nigdy w życiu nie widziałem dziewczyny, która tak doskonale opanowała ten pojazd. Mia potrafi pokonać nawet faceta, który jeździ taką maszyną ładnych parę lat bez mrugnięcia okiem. Na pozór moja córeczka jest taka słodka... - uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zamroziłam go wzrokiem - ale jak wiadomo pozory mylą. - zakończył swój jakże ciekawy monolog.
-W końcu będę miał z kim pojeździć - Powiedział zadowolony Just zacierając dłonie - to jak, przejedziemy się gdzieś?
-Jasne, ze się przejedziemy - poruszałam brwiami stosując taką taktykę, która zwalała niejednego chłopaka z nóg. Tak było i tym razem. Oczy chłopaka wlepiły się we mnie rozmarzone starając się przejrzeć mnie na wylot. Zauważyłam, że nasi rodzice weszli już do domu. Coś czuję, że szykuje się swatka.
-A znasz jakąś fajną trasę na odludziu? - zapytałam budząc go z transu, w którym cały czas gapił się na mnie.
-Ach tak, jasne. - uśmiechnął się słodko - a można wiedzieć skąd u ciebie takie zainteresowanie motoryzacją? Większość dziewczyn nie ma nawet odwagi żeby wsiąść na takie cacko.
-Cóż, jak widać nie jestem jak większość dziewczyn - zaśmiałam się delikatnie - chodź, wejdziemy do domu, bo robi się chłodno - powiedziałam pocierając ręce kiwając na Justina aby wszedł do środka. Od razu powitała nas mama.
-Córciu, może pokażesz Justinowi swój pokój? - zapytała uśmiechając się szeroko. Ja tylko pokiwałam głową i mruknęłam w kierunku chłopaka żeby poszedł za mną. Zerknęłam jeszcze w stronę salonu, gdzie dzieciaki z zainteresowaniem oglądali bajki.
-Siadaj - powiedziałam do Biebsa wskazując ręką na moje idealnie zaścielone łóżko z masą poduszek. Zapanowała trochę niezręczna cisza. W końcu przerwał ją Bieber.
-Ładny masz stąd widok - powiedział a po czym dodał - swoją drogą masz bardzo kuszący szlafrok.
-O czy.... - zacięłam się kojarząc fakty. Mamy okna na przeciw siebie, a on mnie widział w szlafroku ledwo przykrywający tyłek. Całe szczęście nie spiekłam buraka jak to inne dziewczyny mają w zwyczaju i powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Wiesz... - zaczęłam - szlafrok szlafrokiem, ale czy to tak ładnie podglądać nową sąsiadkę?
-Pewnie, że ładnie - uśmiechnął się bezczelnie - no i masz fajny tyłek.
-Pieprz się - fuknęłam zła na niego i na siebie jednocześnie. Jak ja mogłam zapomnieć o zasłonięciu rolet?
-Z tobą bardzo chętnie kochanie - rzucił świdrując mnie wzrokiem. I jeszcze to jego kochanie... Pff. Co on sobie myśli?
-Bez wzajemności - mruknęłam opierając się o barierkę balkonu spoglądając w dal.
-Opowiedz mi coś o sobie - usłyszałam cichy głos dochodzący zza moich pleców.
-A co chcesz wiedzieć? - spytałam odwracając się do Justina tak, że widziałam jego twarz.
-Wszystko - odpowiedział bez wahania i usiadłam na leżaku poklepując miejsce obok siebie zachęcając chłopaka aby usiadł na mnie.
-Urodziłam się 31 sierpnia w Toronto.. - zaczęłam i specjalnie nie podałam roku urodzenia na co on od razu zareagował.
-A w którym roku? - zapytał słodko się uśmiechając.
-Kobiet się nie pyta o wiek - zgasiłam go szybko uśmiechając się chytrze.
-Ale no weź...
-1995 - powiedziałam litując się nad nim.
-O to tak jak ja ! - zaczął się drzeć tak głośno, że aż pierdolnęłam go ręką w tył głowy - a to za co?
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - zachichotałam.
-To może opowiadaj dalej? - zapytał lekko chichocząc Justin.
-W Toronto zostawiłam moją ukochana przyjaciółkę i moich znajomych, kocham tańczyć, jeździć na deskorolce, wielbię szybką jazdę i kocham imprezy. Aaa, i jeszcze zapomniałam o jednym. Przez prawie dwa lata trenowałam boks. - uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam a jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
-Nie możliwe... - zaczął kręcić głową z niedowierzaniem.
-Chodź, coś ci pokażę - wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojej garderoby, aby potem wejść do mojej małej siłowni.
-A może ja się do ciebie przeprowadzę na stałe? - zapytał z wesołymi iskierkami w oczach patrząc na to co widzi przed sobą.
-No chyba nie ... - zaczęłam się brechtać jak nienormalna a on na mnie tylko się spojrzał i zachichotał.
-Fajnie tu masz - rzucił siadając na kanapie pod oknem.
-No ja wiem - zachichotałam - teraz ty mi opowiedz coś o sobie.
-Ok... No to urodziłem się 6 lipca tego samego roku co ty - zaśmiał się - mam tu kumpli Ryana i Chrisa, no i prawie to samo co ty tylko bez tańca i czasem lubię pobrzdąkać na gitarze...
-A myślałam, że na nerwach! - zaczęłam się śmiać i spojrzał na mnie tak, że gdyby można by wzrokiem zabijać już dawno padłabym trupem.
-Zagrajmy w 20 pytań - powiedział po chwili - ja zaczynam.
-No dajesz, co chcesz wiedzieć? - zapytałam.
-Ulubiony kolor?
-Fioletowy - powiedziałam i zaczęłam chichotać - a twój?
-Też - powiedział szczerząc się przy tym jak szczerbaty na suchary - miałaś chłopaka?
-Miałam , a ty?
-Chłopaka nie miałem - burknął a ja zaczęłam się śmiać z zadanego przeze mnie pytania
-To może tak - zaczęłam - miałeś dziewczynę?
-No a jak inaczej -powiedział zadowolony - ilu miałaś chłopaków?
-3 palantów, którzy są chujami. - odpowiedziałam bez zastanowienia - a ty ile miałeś dziewczyn?
-4 - mruknął niezadowolony - leciały tylko na moją kasę. Podasz mi swój numer ? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, który tak bardzo u niego polubiłam.
-Numer? - zapytałam, a on pokiwał głową. Zdjęłam z nogi buta i sprawdziłam na podeszwie numer buta denerwując Justina, bo dobrze wiedziałam, ze chodzi mu o mój numer telefonu - 40.
-Numer telefonu kocie, numer telefonu - pokręcił głową z rozbawieniem.
-Daj telefon, zapiszę ci - powiedziałam i wzięłam od niego telefon. Wpisałam numer, zapisałam w kontaktach jako "Seksowna sąsiadka z przeciwka" i podałam chłopakowi. Justin wziął ode mnie telefon i sprawdził jak zapisałam swój numer. Spojrzał w ekran i zaczął się turlać ze śmiechu po podłodze.
-No chyba nie powiesz, że nie jestem seksowna? - zapytałam drocząc się z nim udając obrażoną.
-No pewnie, że jesteś mega pociągająca, ale masz bardzo wysokie ego - powiedział broniąc się na co oberwał poduszką w głowę. Nie zdążył nic odpowiedzieć bo rozległo się wołanie Pattie.
-Idziecie już chyba - powiedziałam - chodź, odprowadzę cię.
-Dzięki, fajnie było - powiedział gdy już mieliśmy wychodzić z mojego pokoju.Miałam już naciskać klamkę ale on złapał mnie za rękę i zapytał z oburzeniem.
-A gdzie pożegnanie? - otworzył ramiona czekając aż go przytulę jednaj ten moment nie nastąpił. Podszedł do mnie, przytulił mocno i pocałował w policzek.
-Teraz mogę iść - powiedział odczepiając się ode mnie. Otworzyłam drzwi i zeszliśmy na dół gdzie stali nasi rodzice oraz Jaxon i Jazzy.
-Teraz my zapraszamy do nas na kolację - powiedziała Pattie uśmiechając się przyjaźnie.
-Na pewno przyjdziemy - odpowiedziała mama przytulając ją.
-Do zobaczenia - pożegnaliśmy się i Pattie wraz z dziećmi poszli do siebie.
-Mamuś, wiesz co, jestem już zmęczona idę do siebie - powiedziałam kierując się w stronę schodów nie czekając na odpowiedź ze strony rodziców. Weszłam tylko do garderoby po piżamę, za którą służyła mi duża koszulka męska i spodnie od dresu. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się moim ręcznikiem i ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Wychodząc z łazienki spojrzałam na zegarek - 23.48. Wzięłam mojego laptopa na kolana i usiadłam na parapecie tak jak zawsze robiłam w Toronto. Sprawdziłam Twittera, dodałam kilka tweetów i wyłączyłam laptopa. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam wiadomość.
Od: Nieznany
Treść: Słodkich snów, kocie. J.
Spojrzałam w okno u ujrzałam w nim uśmiechniętego od ucha do ucha Biebera. Pomachałam mu ręką i położyłam się na moim nowym, wielkim łóżku. Nie było aż tak źle. No i dzisiaj pierwsza noc w nowym domu.
Od autorki: No w końcu jest rozdział. Miał pojawić się wcześniej, ale gdy miałam wenę na ten rozdział, ona zginęła kiedy napisałam zaledwie pół rozdziału. Dziękuję za tyle cudownych komentarzy pod rozdziałem 1. Na prawdę bardo się cieszę, kiedy czytam każdy komentarz. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się jeszcze więcej komentarzy niż pod poprzednim. Czekam na wasze szczere opinie, piszcie co wam się nie podoba, bo na pewno coś wam się nie będzie podobało. Piszczcie na temat mojego stylu pisania, bo chcę poznać wasze opinie, będę chciała się poprawić. Tak więc czekam !
-Obejzieć bajećkę! - powiedziała wesoło dziewczynka na co jej mały brat pokiwał energicznie główką. Zaśmiałam się, powiedziałam ciche 'zaraz wracam' i wzięłam małe szkraby do salonu, by włączyć im jakąś bajkę.
-Włąć na Nickelodion - szepnęła mi do ucha Jazzy gdy skakałam po kanałach szukając jakiegoś odpowiedniego dla nich. Słysząc tą podpowiedź cicho zachichotałam i ustawiłam na wyżej wymieniony kanał, na którym akurat leciały "Pingwiny z Madagaskaru". Położyłam pilot na półce i wróciłam do jadalni. Usiadłam przy stole i wsłuchiwałam się w tocząca się rozmowę.
-Mia, twoje skarby przywieźli - powiedział tata wesoło wskazując na podjazd domu. Ja jak oparzona wstałam od stołu przepraszając wszystkich wiedząc, że i tak za mną pójdą. Otworzyłam energicznie drzwi wejściowe, do których najprawdopodobniej miał pukać gościu około trzydziestki.
-Państwo Johns? - zapytał a ja pokiwałam głową - przywiozłem auta i motor z Toronto.
-Dobrze, może pan już ściągać je z samochodu - rozkazałam i z wesołymi iskierkami w oczach przyglądałam się kiedy "pan" od transportu sprowadzał moje cudowne, czerwone Ferrari 360 Modena, po nim był biały Aston Martin Rapide, który należał do rodziców, następnie Aston Martin Vanquish mojej mamy, aż w końcu moje złotko. Mój ukochany ścigacz. Moje kochanie... Gdy samochód odjechał podeszłam do mojego ścigacza i zaczęłam na głos do niego gadać.
-Moje słonko kochane... - zaczęłam pieszczotliwym głosem - kochanie moje, jak ja cię dawno nie wiedziałam! A jak dawno już nie jeździliśmy razem... - zaczęłam po nim przejeżdżać ręką a wszyscy obserwujący to zdarzenie wybuchli niepohamowanym śmiechem. Ja się tylko uśmiechnęłam i dalej podziwiałam moje cudo zakupione kilka miesięcy temu.
-A czy ty tym w ogóle umiesz jeździć, czy jak jedziesz to pół miasta zabijasz po drodze? - zapytał Justin uśmiechając się złośliwie, ale gdy dostał od Pattie ręką w tył głowy to ja uśmiechnęłam się moim uśmiechem mówiącej o wygranej. Tata chwilę później biorąc do siebie słowa Justina zaczął się śmiać jak opętany. Po chwili dołączyłam do niego ja z mamą. Kiedy tata już trochę się ogarnął w końcu mu odpowiedział.
-Człowieku, ja jak mam te 40 lat to nigdy w życiu nie widziałem dziewczyny, która tak doskonale opanowała ten pojazd. Mia potrafi pokonać nawet faceta, który jeździ taką maszyną ładnych parę lat bez mrugnięcia okiem. Na pozór moja córeczka jest taka słodka... - uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zamroziłam go wzrokiem - ale jak wiadomo pozory mylą. - zakończył swój jakże ciekawy monolog.
-W końcu będę miał z kim pojeździć - Powiedział zadowolony Just zacierając dłonie - to jak, przejedziemy się gdzieś?
-Jasne, ze się przejedziemy - poruszałam brwiami stosując taką taktykę, która zwalała niejednego chłopaka z nóg. Tak było i tym razem. Oczy chłopaka wlepiły się we mnie rozmarzone starając się przejrzeć mnie na wylot. Zauważyłam, że nasi rodzice weszli już do domu. Coś czuję, że szykuje się swatka.
-A znasz jakąś fajną trasę na odludziu? - zapytałam budząc go z transu, w którym cały czas gapił się na mnie.
-Ach tak, jasne. - uśmiechnął się słodko - a można wiedzieć skąd u ciebie takie zainteresowanie motoryzacją? Większość dziewczyn nie ma nawet odwagi żeby wsiąść na takie cacko.
-Cóż, jak widać nie jestem jak większość dziewczyn - zaśmiałam się delikatnie - chodź, wejdziemy do domu, bo robi się chłodno - powiedziałam pocierając ręce kiwając na Justina aby wszedł do środka. Od razu powitała nas mama.
-Córciu, może pokażesz Justinowi swój pokój? - zapytała uśmiechając się szeroko. Ja tylko pokiwałam głową i mruknęłam w kierunku chłopaka żeby poszedł za mną. Zerknęłam jeszcze w stronę salonu, gdzie dzieciaki z zainteresowaniem oglądali bajki.
-Siadaj - powiedziałam do Biebsa wskazując ręką na moje idealnie zaścielone łóżko z masą poduszek. Zapanowała trochę niezręczna cisza. W końcu przerwał ją Bieber.
-Ładny masz stąd widok - powiedział a po czym dodał - swoją drogą masz bardzo kuszący szlafrok.
-O czy.... - zacięłam się kojarząc fakty. Mamy okna na przeciw siebie, a on mnie widział w szlafroku ledwo przykrywający tyłek. Całe szczęście nie spiekłam buraka jak to inne dziewczyny mają w zwyczaju i powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Wiesz... - zaczęłam - szlafrok szlafrokiem, ale czy to tak ładnie podglądać nową sąsiadkę?
-Pewnie, że ładnie - uśmiechnął się bezczelnie - no i masz fajny tyłek.
-Pieprz się - fuknęłam zła na niego i na siebie jednocześnie. Jak ja mogłam zapomnieć o zasłonięciu rolet?
-Z tobą bardzo chętnie kochanie - rzucił świdrując mnie wzrokiem. I jeszcze to jego kochanie... Pff. Co on sobie myśli?
-Bez wzajemności - mruknęłam opierając się o barierkę balkonu spoglądając w dal.
-Opowiedz mi coś o sobie - usłyszałam cichy głos dochodzący zza moich pleców.
-A co chcesz wiedzieć? - spytałam odwracając się do Justina tak, że widziałam jego twarz.
-Wszystko - odpowiedział bez wahania i usiadłam na leżaku poklepując miejsce obok siebie zachęcając chłopaka aby usiadł na mnie.
-Urodziłam się 31 sierpnia w Toronto.. - zaczęłam i specjalnie nie podałam roku urodzenia na co on od razu zareagował.
-A w którym roku? - zapytał słodko się uśmiechając.
-Kobiet się nie pyta o wiek - zgasiłam go szybko uśmiechając się chytrze.
-Ale no weź...
-1995 - powiedziałam litując się nad nim.
-O to tak jak ja ! - zaczął się drzeć tak głośno, że aż pierdolnęłam go ręką w tył głowy - a to za co?
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - zachichotałam.
-To może opowiadaj dalej? - zapytał lekko chichocząc Justin.
-W Toronto zostawiłam moją ukochana przyjaciółkę i moich znajomych, kocham tańczyć, jeździć na deskorolce, wielbię szybką jazdę i kocham imprezy. Aaa, i jeszcze zapomniałam o jednym. Przez prawie dwa lata trenowałam boks. - uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam a jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
-Nie możliwe... - zaczął kręcić głową z niedowierzaniem.
-Chodź, coś ci pokażę - wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojej garderoby, aby potem wejść do mojej małej siłowni.
-A może ja się do ciebie przeprowadzę na stałe? - zapytał z wesołymi iskierkami w oczach patrząc na to co widzi przed sobą.
-No chyba nie ... - zaczęłam się brechtać jak nienormalna a on na mnie tylko się spojrzał i zachichotał.
-Fajnie tu masz - rzucił siadając na kanapie pod oknem.
-No ja wiem - zachichotałam - teraz ty mi opowiedz coś o sobie.
-Ok... No to urodziłem się 6 lipca tego samego roku co ty - zaśmiał się - mam tu kumpli Ryana i Chrisa, no i prawie to samo co ty tylko bez tańca i czasem lubię pobrzdąkać na gitarze...
-A myślałam, że na nerwach! - zaczęłam się śmiać i spojrzał na mnie tak, że gdyby można by wzrokiem zabijać już dawno padłabym trupem.
-Zagrajmy w 20 pytań - powiedział po chwili - ja zaczynam.
-No dajesz, co chcesz wiedzieć? - zapytałam.
-Ulubiony kolor?
-Fioletowy - powiedziałam i zaczęłam chichotać - a twój?
-Też - powiedział szczerząc się przy tym jak szczerbaty na suchary - miałaś chłopaka?
-Miałam , a ty?
-Chłopaka nie miałem - burknął a ja zaczęłam się śmiać z zadanego przeze mnie pytania
-To może tak - zaczęłam - miałeś dziewczynę?
-No a jak inaczej -powiedział zadowolony - ilu miałaś chłopaków?
-3 palantów, którzy są chujami. - odpowiedziałam bez zastanowienia - a ty ile miałeś dziewczyn?
-4 - mruknął niezadowolony - leciały tylko na moją kasę. Podasz mi swój numer ? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, który tak bardzo u niego polubiłam.
-Numer? - zapytałam, a on pokiwał głową. Zdjęłam z nogi buta i sprawdziłam na podeszwie numer buta denerwując Justina, bo dobrze wiedziałam, ze chodzi mu o mój numer telefonu - 40.
-Numer telefonu kocie, numer telefonu - pokręcił głową z rozbawieniem.
-Daj telefon, zapiszę ci - powiedziałam i wzięłam od niego telefon. Wpisałam numer, zapisałam w kontaktach jako "Seksowna sąsiadka z przeciwka" i podałam chłopakowi. Justin wziął ode mnie telefon i sprawdził jak zapisałam swój numer. Spojrzał w ekran i zaczął się turlać ze śmiechu po podłodze.
-No chyba nie powiesz, że nie jestem seksowna? - zapytałam drocząc się z nim udając obrażoną.
-No pewnie, że jesteś mega pociągająca, ale masz bardzo wysokie ego - powiedział broniąc się na co oberwał poduszką w głowę. Nie zdążył nic odpowiedzieć bo rozległo się wołanie Pattie.
-Idziecie już chyba - powiedziałam - chodź, odprowadzę cię.
-Dzięki, fajnie było - powiedział gdy już mieliśmy wychodzić z mojego pokoju.Miałam już naciskać klamkę ale on złapał mnie za rękę i zapytał z oburzeniem.
-A gdzie pożegnanie? - otworzył ramiona czekając aż go przytulę jednaj ten moment nie nastąpił. Podszedł do mnie, przytulił mocno i pocałował w policzek.
-Teraz mogę iść - powiedział odczepiając się ode mnie. Otworzyłam drzwi i zeszliśmy na dół gdzie stali nasi rodzice oraz Jaxon i Jazzy.
-Teraz my zapraszamy do nas na kolację - powiedziała Pattie uśmiechając się przyjaźnie.
-Na pewno przyjdziemy - odpowiedziała mama przytulając ją.
-Do zobaczenia - pożegnaliśmy się i Pattie wraz z dziećmi poszli do siebie.
-Mamuś, wiesz co, jestem już zmęczona idę do siebie - powiedziałam kierując się w stronę schodów nie czekając na odpowiedź ze strony rodziców. Weszłam tylko do garderoby po piżamę, za którą służyła mi duża koszulka męska i spodnie od dresu. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się moim ręcznikiem i ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Wychodząc z łazienki spojrzałam na zegarek - 23.48. Wzięłam mojego laptopa na kolana i usiadłam na parapecie tak jak zawsze robiłam w Toronto. Sprawdziłam Twittera, dodałam kilka tweetów i wyłączyłam laptopa. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam wiadomość.
Od: Nieznany
Treść: Słodkich snów, kocie. J.
Spojrzałam w okno u ujrzałam w nim uśmiechniętego od ucha do ucha Biebera. Pomachałam mu ręką i położyłam się na moim nowym, wielkim łóżku. Nie było aż tak źle. No i dzisiaj pierwsza noc w nowym domu.
Od autorki: No w końcu jest rozdział. Miał pojawić się wcześniej, ale gdy miałam wenę na ten rozdział, ona zginęła kiedy napisałam zaledwie pół rozdziału. Dziękuję za tyle cudownych komentarzy pod rozdziałem 1. Na prawdę bardo się cieszę, kiedy czytam każdy komentarz. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się jeszcze więcej komentarzy niż pod poprzednim. Czekam na wasze szczere opinie, piszcie co wam się nie podoba, bo na pewno coś wam się nie będzie podobało. Piszczcie na temat mojego stylu pisania, bo chcę poznać wasze opinie, będę chciała się poprawić. Tak więc czekam !
Magaśne <3 Słodko było *____*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Award :)
OdpowiedzUsuńWięcej na http://1d-changemymind.blogspot.com/2013/05/libster-award.html
Ooo . jak słodko ♥ czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńkashfegyffb ♥ podoba mi się :D czekam na nn i myśle że będzie więcej takich scen i wiesz :3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do "Liebster Award" :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://darkside-tlumaczenie.blogspot.com/2013/05/liebster-award.html
Pozdrawiam! :)