poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 5

POV Justin

Mia co chwilę znikała mi z pola widzenia, a była już nieźle wstawiona. Szukałem ją wzrokiem po całej sali, aż w końcu spostrzegłem ją tańczącą z jakimś typkiem. No w sumie tańcem tego nazwać nie było można, bo ona ocierała się swoim seksownym tyłeczkiem o jego krocze. Na chwilę pozwoliłem sobie odpłynąć myśląc o tym, że właśnie w ten sposób ona doprowadza mnie do szaleństwa. Szybko jednak ogarnąłem swoje fantazje na ten temat i podchodząc do nich złapałem Mię w talii  i przyciągnąłem ją do siebie posyłając typkowi wściekłe spojrzenie. 
-Co ty robisz? - fuknęła na mnie próbując wyswobodzić się z mojego uścisku ale to i tak nic nie dało.
-Nie widzisz, że chodziło mu tylko o seks?! - zapytałem wściekły prowadząc ją do wyjścia. 
-Masz rację. Wolałabym się z tobą przespać  niż z tym gościem. - powiedziała bawiąc się końcówkami swoich włosów.
-Jesteś pijana, zawiozę cię do domu - powiedziałem biorąc ją na ręce  kiedy zobaczyłem jak traci równowagę i zaniosłem ją do samochodu kładąc na siedzenie pasażera. Obszedłem samochód  i zająłem swoje miejsce za kierownicą.
Mia jęknęła.
-Nie mogę jechać do domu, bo po pierwsze, jakby mnie zobaczyli w takim stanie, nie żyłabym już, a po drugie napisałam, że wrócę jutro - powiedziała rozpaczliwym tonem. 
-W takim razie jedziemy do mnie - powiedziałem zadowolony.
-Uhg.... ummm.. no ok.  - zająknęła się i z piskiem opon ruszyliśmy spod lokalu. Jechaliśmy w milczeniu, gdy poczułem rękę siedzącej obok mnie dziewczyny na mojej dłoni. Nie wiem czemu, ale spodobało mi się to. Zerknąłem na nią, spoglądała przez okno na miejsca mijane przez nas. Po chwili moja towarzyszka zasnęła oparta o szybę. 
Niedługo potem dojechaliśmy pod mój dom. Podszedłem do drzwi od strony Mii i delikatnie wziąłem ją na ręce. Drzwi samochodu zamknąłem delikatnym kopnięciem i wszedłem do domu mając nadzieję, że mama i dzieciaki już śpią. Cicho zsunąłem z nóg supry i nadal trzymając dziewczynę w ramionach zaniosłem ją do mojego pokoju. Położyłem ją na łóżku i wślizgnąłem się do garderoby w celu poszukania jakiejś koszulki dla  Johns'ówny, no bo przecież nie będzie spała w szpilkach i sukience. Wziąłem moją szarą koszulkę i wróciłem do pokoju. Zsunąłem z stóp dziewczyny buty, potem bransoletki i kolczyki i chcąc nie chcąc potrząsnąłem nią lekko starając się wybudzić ją tak, by była zdolna się przebrać. Ewentualnie ja mogę ją rozebrać, ale pomińmy ten szczegół. 
-Co się dzieje? - zapytała lekko bełkocząc mając jednocześnie seksowny, zaspany głos. Podniosła się na łokciach i rozejrzała się po pokoju - jak ja się tu znalazłam?
-Przyjechaliśmy do mnie po imprezie - podałem jej moją koszulkę - masz, przebierz się.
-Nie mam siły.... - stęknęła opadając na łóżko.
-Wstań - powiedziałem łapiąc ją za ręce i podnosząc do pozycji stojącej. Zachwiała się leciutko na nogach ale opanowała to szybko i stała dość prosto patrząc na mnie z dziwną miną. Spojrzałem na tył jej sukienki - nie było zamka. W takim razie musi być gdzieś z boku. Uniosłem jej lewą rękę i zamek był tam gdzie być powinien. Nadal trzymając jej rękę w powietrzu swoją ręką odpiąłem sukienkę i delikatnie ją z niej zsunąłem. Moim oczom ukazała się czarna koronkowa bielizna, a w moich bokserkach coś zaczęło się unosić.  Mia tego nie zauważyła, bo oczy same jej się kleiły i ledwo stała na nogach. Szybko nałożyłem na nią wcześniej przygotowaną piżamę i położyłem ją na łóżko. 
-Torebka... chusteczki.... twarz... - powiedziała pojedynczo a ja domyśliłem się o co jej chodzi. Zerknąłem do jej torebki i wyjąłem z niej małą paczuszkę z chusteczkami do demakijażu... Przynajmniej tak tam było napisane. Wziąłem z niej jedną i powoli, staranie, wycierałem jej makijaż do uzyskania idealnie czystej twarzy. Po skończonej pracy przyjrzałem się jej dokładnie. Była piękna. Ok, kurwa, co się ze mną dzieje? Pierdolę jak baba. Przykryłem ją kołdrą i udałem się do łazienki by wziąć prysznic. 
Gdy zrobiłem co miałem zrobić założyłem czyste bokserki i wskoczyłem do łóżka, w którym spała już Mia. Przytuliłem jej drobne ciało do mnie i zasnąłem...


POV Mia


Obudziły mnie poranne promienie słońca, no ok, nie wiem, czy to były poranne, może już południowe. Ręką przejechałam po łóżku... STOP. Chciałam przejechać ręką po łóżku, ale zorientowałam się, że moja prawa ręka leży na... MĘSKIM KROCZU?! Poderwałam się do pozycji siedzącej jak oparzona i spojrzałam na osobę leżącą obok mnie. Tą osobą był sam szanowny pan Bieber z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. 
-No dlaczego zabrałaś tą rękę? - zapytał ze smutkiem, oczywiście udawanym, chyba, na twarzy - a było... - zamknął oczy robiąc przy tym taką zrelaksowaną i zadowoloną minę - było mi tak dobrze...
-Serio? To może spytam prosto z mostu - powiedziałam na początek - przespaliśmy się? W prostym tłumaczeniu, jakbyś nie wiedział czy coś, to czy uprawialiśmy sex? 
-Ależ oczywiście - powiedział zadowolony - tak głośno krzyczałaś moje imię, że chyba wszyscy w  okolicy usłyszeli jaki ja jestem zajebisty w te klocki.
Wiedziałam teraz, że się ze mnie nabijał, bo wszystko przypomniałam sobie z poprzedniej nocy.
-Wiesz co? - zapytałam seksownym głosem zbliżając się w kierunku jego ust wiedząc, na co czeka - jesteś dupkiem - mruknęłam mu prosto w usta przenosząc swoje zaś w okolice jego ucha - i nie jestem jedną z tych szkolnych pięciominutowych szkolnych dziwek, które mogą pieprzyć się z byle kim, w środku lekcji, na jednej z ławek szkolnych - zakończyłam przygryzając delikatnie płatek ucha, na co on oczywiście cicho jęknął. Wstałam z łóżka specjalnie kręcąc tyłkiem tuż przed jego twarzą. Jego koszulka na mnie zakrywała nawet nie połowę ud. Rozejrzałam się po pokoju szukając wzrokiem moich wczorajszych ciuchów, ale nigdzie ich nie znalazłam. Zerknęłam w stronę Biebsa, który z całych sił próbował ukryć namiocik, który utworzył się pod pościelą w jego bokserkach. 
-Mogę wziąć prysznic? - zapytałam i zaśmiałam się widząc, jak na jego policzki wpełzają rumieńce - jasne że mogę. Ty ochłoń trochę i może skombinujesz mi jakieś dresy?
-Ja..jasne - zająknął się po czym dodał już normalnym tonem - czyste ręczniki są w szafce pod zlewem. 
Wskoczyłam pod prysznic i wtarłam w ciało morski żel pod prysznic, po czym dokładnie spłukałam pianę. Następnie nałożyłam na włosy trochę szamponu cytrynowego, wmasowałam go i spłukałam powstałą pianę. Wyciągnęłam z szafki ręcznik i najpierw wytarłam nim włosy, a potem owinęłam się w niego i wyszłam z łazienki. 
-A ty nie bierzesz prysznica? - zapytałam patrząc na ubranego Justina.
-Prysznica nie brałbym, ale ciebie za to tak - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem - umyłem się w łazience w gościnnym. A tak a pro po to ładnie ci w tym ręczniku.
-Masz jakiś dres? - zapytałam ignorując jego ostatnie zdanie.
-Dla mnie możesz być bez - uśmiechnął się figlarnie.
-Ja ci kiedyś zedrę ten uśmieszek z twarzy - warknęłam na niego biorąc do reki dres i koszulkę z łóżka.
-I tak wiem, że mnie kochasz.
-Chyba nienawidzę - powiedziałam wchodząc do łazienki, choć sama tego nie byłam pewna. 
-Zawsze to jakieś gorące uczucie - powiedział uchylając drzwi od łazienki w  tym samym momencie, co miałam odwinąć z siebie ręcznik. Na szczęście nie zdążyłam tego zrobić tylko posłałam mu wrogie spojrzenie i zamknęłam drzwi do łazienki na klucz. 


Od autorki: Rozdział napisany pod wpływem emocji. Ciesze się, że jednak pomimo tego, że nie dodaję regularnie rozdziałów, i są one nudne, tyle osób je czyta. KAŻDY KTO TO CZYTA, NIECH POD ROZDZIAŁEM ZOSTAWI KOMENTARZ O TREŚCI :CZYTAM. Dla was to tylko chwilka, ale dla mnie to bardzo ważne i wiem, że mam dla kogo pisać. Tak więc czekam na wasze komentarze, i jeśli możecie, polecajcie mojego bloga, miło by było, gdybym pod każdym nowym rozdziałem zobaczyła coraz to więcej komentarzy. 

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 4

UWAGA! PROSZĘ PRZECZYTAĆ CAŁĄ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM.

Z Justinem nie rozmawiam już od około trzech tygodni. Zaczęło się od tego, że na początku roku szkolnego była impreza, na którą byłam zaproszona, zatańczyłam z innym chłopakiem niż sam Just. Nie, nie jesteśmy razem, jesteśmy, a może byliśmy przyjaciółmi. Na lunchu nie siada z naszą paczką, a mówiąc z naszą paczką mam na myśli mnie, Chrisa i Ryana na stołówce, a gdy mnie widzi ucieka przede mną wzrokiem. Nie wiem o co mu chodzi, ale mam zamiar poważnie z nim porozmawiać przy najbliższej okazji. 
Wchodząc do szkoły poczułam na sobie wzrok wszystkich przeniósł się na mnie. Było tak tylko na początku roku, a potem wszystko ucichło. Każdy zaczął coś szeptać, a ja nie kryjąc zdezorientowania podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej książki fizyki. Zerknęłam jeszcze w lusterko na drzwiczkach od szafki i udałam się  w kierunku sali od tego przedmiotu. W klasie jak zwykle usiadłam w rzędzie pod oknem, w ostatniej ławce. Ławkę obok mnie zajmował Bieber, a Christian i Ryan mieli ławki dwa rzędy do przodu. Po chwili wszyscy uczniowie byli w klasie, no, prawie wszyscy, bo nie było Biebsa, zadzwonił dzwonek na lekcję i wszedł pan Fell. 
-Witam wszystkich gorąco.... - zaczął mówić gdy nagle przerwał mu wpadając do klasy Justin, który miał tak zmierzwione włosy, a na policzkach rumieńce, jakby właśnie skończył pieprzyć się z plastikową Lalką Barbie w szkolnym kiblu. Sądząc po jego spojrzeniu skierowanym w moją stronę raczej się nie myliłam - panie Bieber, cóż było przyczyna pańskiego spóźnienia?
-Samochód mi nie chciał odpalić - burknął pod nosem udając rozpacz, ale ja znam te jego sztuczki. Chyba przeciągnął mu się sex w szkolnym kiblu, ewentualnie na tyłach jego samochodu.
-Dobrze... proszę usiąść, a ja będę kontynuował to, zanim mi przerwano - zaczął - wykonacie w parach projekt, który będzie stanowił 40 procent waszej oceny na koniec semestru - klasa głośno jęknęła z niezadowolenia - tak jak powiedziałem, będziecie go  wykonywać w parach - klasa westchnęła z ulgą - przydzielonych przeze mnie - kolejny jęk niezadowolenia - tak więc przydzielę was w pary, a następnie rozdam wam tematy. Na wykonanie tej pracy macie 10 tygodni.  Beadles i... Butler... - rozpoczął przydzielanie a ja czekałam z niecierpliwością na swoje nazwisko - Johns... i Bieber - dalej już nie słuchałam, bo po co? Serio, to z jednej strony się cieszyłam, że jesteśmy razem w parze, a z drugiej strony nie chciałam z niem się spotykać przez 0 tygodni pracy przy projekcie, nie znając nawet przyczyny tego, że się do mnie nie odzywa i mnie unika. - Teraz wyczytam pary jeszcze raz, i wymienione osoby podejdą do mnie po temat. Potem do końca lekcji siadacie w jednej ławce i obmawiacie waszą pracę. - czekałam na naszą kolej, a  gdy nas wyczytano to niechętnie podniosłam tyłek z krzesła i ruszyłam w stronę biurka Fell'a. Odebrałam temat i spojrzałam na kartkę - fizyka kwantowa. No cudnie. 
-Chodź do mnie, obgadamy co i jak - rzuciłam do Justina od niechcenia i nie czekając na jego odpowiedź usiadłam w swojej ławce spoglądając w okno. Nagle poczułam czyjąś dużą rękę na moim udzie. Nie patrząc kto to wiedziałam, że to Biebs, więc czym prędzej strąciłam jego rękę z wielkim plaskiem. 
-Nie dotykaj mnie - warknęłam rzucając mu wrogie spojrzenie. 
-Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - mruknął przeczesując palcami swoje idealne miodowe włosy.
-Wcześniej, jakoś nie unikałeś mnie przez ponad trzy tygodnie i ze mną rozmawiałeś - powiedziałam z ironią.
-Nie moja wina, że nie mam czasu - odszczekał się. 
-To nie miałeś nawet czasu napisać durnego sms'a? - prawie że krzyknęłam i spojrzałam w jego oczy. Dopiero teraz zorientowałam się, że ma powiększone źrenice - tylko mi nie mów, że coś brałeś - rzuciłam krótko z niedowierzaniem w głosie.
-Zluzuj majty - powiedział wściekle - zmieńmy temat, co? W końcu trzeba będzie zacząć to gówno.
-U mnie o 19 - powiedziałam i nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z klasy bo zadzwonił dzwonek zwiastujący koniec lekcji pierwszej.

                                             * * 
*

-To co dziś pani Mia zamawia? - zapytał rozbawionym tonem Christian. 
-Sałatkę grecką i sok pomarańczowy- powiedziałam i odebrałam sałatkę i napój od kucharki. Nie czekając dłużej podeszłam do naszego stolika, gdzie po chwili przyszli chłopaki i sam pan Bieber. 
-A z jakiego to powodu szanowny pan Bieber zaszczycił nas swoją obecnością? - zapytałam wkładając tyle sarkazmu w każde słowo ile zdołałam. 
-Ach kochanie, ja też za tobą tęskniłem - powiedział siadając obok mnie i łapiąc mnie za rękę. 
-Łapska przy sobie - warknęłam jadowicie w jego kierunku.
-Kotuś, spokojnie.. - powiedział szczerząc się jak głupi i podnosząc w tym samym czasie ręce w geście obronnym. Nikt się już nie odzywał więc zaczęłam konsumować moją sałatkę. 
-A tak na marginesie, to oprócz projektu w twoim pokoju możemy zrobić coś więcej, no wiesz... - zaczął przymilnie ale już nie skończył, bo sprzedałam mu soczystego liścia. Jego twarz się wykręciła a on złapał się za policzek z cwanym uśmiechem. 
-Ostra, lubię takie - powiedział bezczelnie, a ja nie czekając na zbawienie rękę zacisnęłam w pięść i przyłożyłam mu w nos, z którego polała się krew. Poczułam na sobie zdziwione spojrzenia całej stołówki i bez zastanowienia wzięłam do ręki kubek mojego soku i wylałam na jego perfekcyjnie ułożone włosy. 
-Pierdol się, byle nie ze mną. Zaczynamy robić projekt o 18 u mnie w  domu, a jeżeli cię nie będzie punktualnie, to przyjdę do ciebie i ci znowu przyjebie - powiedziałam i odeszłam kierując się w stronę klasy, w której miałam ostatnią lekcję.

POV Justin

Serio, to zachowałem  się wobec niej jak chuj. Nie mam do niej o to żalu, dostałem, bo sobie zasłużyłem, i koniec. Ale przecież nie powiem o tym jej i chłopakom. 
-Ale cię urządziła... - pokręcił głową Chris. 
-Suka - mruknąłem prawie niedosłyszalnie, ale chłopaki i tak to usłyszeli. 
-Stary, ja na prawdę nie wiem, czemu ty się wobec niej zachowujesz jak popierdoleniec. Nie pamiętasz, jak było we wakacje i trzy tygodnie temu? - zapytał a ja siliłem się bym wyglądał, jakby ten spadł z księżyca mówiąc o tym - Byliście nierozłączni. Wszędzie chodziliście razem, zachowywaliście się jak para...
-I może to był błąd. Chuj to was obchodzi. - rzuciłem w ich stronę i wyszedłem ze stołówki. 

POV Mia

Weszłam do jak zwykle pustego domu. No bo taka prawda - idę do szkoły, rzadko kiedy mama jest w domu, a o tacie nic nie wspomnę, bo całymi dniami przesiaduje w biurze. Wracam ze szkoły - dom jest pusty, a rodzice wracają około 21. Cud, że jeszcze w niedzielę nie pracują. Zrzuciłam ze stóp trampki, torbę rzuciłam gdzieś w salonie i poszłam do kuchni przygotować sobie coś na obiad. Spójrzmy prawdzie w oczy - nie chciało mi się nic robić, więc zamówiłam pizzę i udałam się do swojego pokoju zgarniając przy tym torbę. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy czekając na dostawcę z pizzą. Nawet nie pamiętam, w którym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi i po chwili  zajadałam się moim gotowym daniem. Nie chciało mi się nic robić, a że miałam jeszcze trochę czasu do przyjścia mojego sąsiada weszłam na twittera. Dodałam parę tweetów nie zwracając uwagi na to, ile czasu mi to zajęło, a zajęło na pewno sporo czasu, bo gdy dodawałam jeszcze jednego tweeta, zadzwonił dzwonek do drzwi. Odłożyłam laptopa na bok i zeszłam na dół otworzyć drzwi. Tak jak myślałam za nimi stał Justin z zegarkiem na ręku. 
-17.57 - powiedział szczerząc się jak popapraniec. 
-Wchodź, i jeżeli nie zapomniałeś, gdzie jest mój pokój, to idź do niego. - mruknęłam i weszłam do kuchni po dwie szklanki, butelkę jakiegoś napoju, chipsy i ciastka Oreo. 
-Robimy to co mamy zrobić a potem wypad bo zamierzam iść na imprezę. - rzuciłam do niego kładąc przyniesione przeze mnie rzeczy na biurku. 
-Więc w takim razie ja robię za twojego ochroniarza - powiedział wypinając klatę do przodu. Chwilę się zastanowiłam i przytaknęłam. 
-Ty prowadzisz, a ja mam zamiar się najebać - powiedziałam zadowolona ze swojego planu - robimy projekt do 19.30, a o 20 wyjeżdżamy. 


-Na dzisiaj koniec, idę się uszykować, przed 20 będę - powiedział Just wychodząc z mojego pokoju. Ja szybko weszłam do łazienki ściągając z siebie ubrania, włosy spięłam w wysoki kok, aby ich nie pomoczyć i wskoczyłam pod prysznic. Wtarłam w ciało żel i spłukałam pianę. Zawinęłam się w ręcznik i zabrałam się za ułożenie włosów i makijaż. Włosy lekko skręciłam lokówką, podpięłam pod jeden bok wsuwkami i spryskałam lakierem dla utrwalenia. Powiekę górną i dolną od środka rozjaśniłam srebrnym cieniem, a potem dokończyłam czarnym. Na koniec rzęsy przejechałam tuszem i weszłam do garderoby. Z niej wybrałam czarną sukienkę odcinaną pod biustem, czerwone platformy i tego samego koloru kopertówkę, na uszy założyłam złote kolczyki - pióra, a na rękę parę złotych bransoletek.Na siebie zarzuciłam jeszcze skórzaną kurtkę z ćwiekami. Do torebki włożyłam telefon, pieniądze i parę innych dupereli i zeszłam na dół. W kuchni napisałam krótką fałszywą wiadomość informującą, że jestem u koleżanki ze szkoły i nie wrócę na noc bo robimy sobie babski wieczór i wrócę przed południem. Wiadomość położyłam na stole i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i prawie umarłabym na zawał, bo za nimi stał Biebs. 
-Właśnie miałem zadzwonić - powiedział i przeleciał po mnie wzrokiem - ładnie wyglądasz - dorzucił patrząc się na moje usta. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz i włożyłam je do kopertówki. 
-To do którego klubu jedziemy? - zapytał.
-Zdaję się na ciebie - odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku jego białego auta. Podeszłam do drzwi pasażera i już miałam je otworzyć  ale wyręczył mnie Justin. Otworzył je przede mną i gestem ręki nakazał mi wsiąść do środka. 

-Dlaczego taki byłeś przez ostatnie trzy tygodnie? - zapytałam po kilku minutach jazdy.
-Jaki?
-Ignorowałeś mnie. I nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię.  - prawie że warknęłam na niego. 
-Szczerze, to sam nie wiem, i nie ma zamiaru poruszać tego tematu. Chcę spędzić miły wieczór w twoim towarzystwie. 


Od autorki: Wiem, że rozdział beznadziejny, ale tylko na taki przyszła wena. I tak na marginesie wracając do pewnej wypowiedzi skierowanej w moją stronę dotycząca tego bloga i tej historii - nikogo nie zmuszam do czytania tego opowiadania, na prawdę. Nikt nie musi tego czytać na siłę. Nie mam wpływu na to, kiedy przyjdzie wena i na jaki temat będzie dany rozdział. Staram się rozdziały dodawać tak często, jak to możliwe. Ta historia ma swój temat ułożony w mojej głowie, ale jak ona się potoczy, zależy już od weny. I PROSZĘ O JEDNO. OSOBY, KTÓRE CZYTAJĄ TEGO BLOGA, NIECH POD TYM ROZDZIAŁEM ZOSTAWIĄ JEDEN, KRÓTKI KOMENTARZ - "CZYTAM". To dla was niewiele, ale dla mnie to bardzo dużo. Piszę beznadziejnie, ale cóż poradzić, człowiek uczy się na błędach. Robię to co kocham, czyli piszę opowiadania. A jeżeli ktoś nie ma ochoty tego czytać, to proszę bardzo - nikogo nie zmuszam. I pamiętajcie - jeżeli czytacie moją historię, zostawcie komentarz "czytam". O nic więcej nie proszę. 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3

Obudziłam się rześka i wypoczęta. Zerknęłam na zegarek - 11.47. No to sobie pospałam. Podeszłam do okna, z którego zobaczyłam uśmiechającego się w moją stronę Justina. Zaśmiałam się i zasunęłam zasłony aby "jakiś podglądacz" nie zobaczył za dużo niż miał widzieć. Nie czekając ani chwili dłużej zrzuciłam z siebie piżamy i weszłam pod prysznic. Wtarłam w swoje ciało żel pod prysznic, spłukałam z siebie pianę i umyłam włosy.  Zawinęłam się w ręcznik i bez obawy, że ktoś mnie zobaczy wyszłam z pokoju udając się do garderoby. jeansowe szorty, czarną bokserkę i czarne trampki. Z suchych już włosów zrobiłam warkocz, rzęsy przejechałam tuszem a paznokcie pomalowałam na czarno. Tak wiem, cała na czarno, i chociaż na dworze jest gorąco to ja i tak założyłam ciemne ubrania. Cała ja.Odsunęłam zasłonki i zeszłam na dół na obiad, bo na obiad to w sumie za późno. Na stole w kuchni zastałam tylko karteczkę  z wiadomością:
Mia. Tata jest w pracy a ja poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Nie wiem kiedy wrócę, a jeżeli wrócę to będzie już późno. Mama. 

Nie no, spoko, coś się wymyśli. Wzięłam z szafki batonika zbożowego i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Zjadłam moje jakże pożywne śniadanie i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam laptopa, okulary przeciwsłoneczne i wyszłam do ogrodu na huśtawkę. Uruchomiłam sprzęt, zalogowałam się na twittera, dodałam kilka wpisów i poszperałam po różnych stronach. W końcu mi się to znudziło i odniosłam laptop do pokoju, z którego wzięłam telefon i pieniądze. Zamknęłam dom i wsadziłam klucze do kieszeni, i skierowałam się do dom Justina. Zapukałam lekko do drzwi i po chwili otworzył mi je sam Biebs, tylko nie pomińmy faktu, że był prawie nagi, miał na sobie jedynie bokserki. Zanim zdążyłam coś powiedzieć ze schodów zeszła zawinięta tylko w prześcieradło, bo obstawiam, że nic pod nim nie miała pusta, plastikowa blondynka.
-Cześć - powiedziałam pewnym siebie głosem. 
-Kto to jest? - zapytała cienkim, piskliwym głosem najprawdopodobniej jego dziwka. 
-Moja przyjaciółka - powiedział do niej po czym skierował swoje słowa - Hej Mia.
-Co, już ja przeleciałeś, że teraz jest twoją przyjaciółką? - zaskrzeczała - To ja już ci nie wystarczam tylko zadajesz się tą zdzirą?
Słysząc te słowa we mnie się aż zagotowało.  Podeszłam do niej, złapałam za ręce i przycisnęłam do ściany mówiąc.

-Jeszcze raz nazwiesz mnie ździrą, a gorzko tego  pożałujesz. I nie, nie przeleciał mnie, i nie zanosi się na to w najbliższej i dalszej przyszłości, bo to nigdy nie nastąpi. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie jestem jedną z tych "Przeleć mnie, jestem tanią dziwką". - wysyczałam, a ona zaczęła przejeżdżać po moich rękach plastikowymi pazurami - i weź mnie nie drap tymi plastikowymi pizdami, które są w stu procentach złożone z plastiku i wyprodukowane w Chinach zupełnie tak jak ty. A teraz spierdalaj ode mnie i spróbuj  mnie jeszcze raz nazwać zdzirą, a już nie będzie tak lekko jak tym razem - rzuciłam jeszcze i puściłam plastikową lalę, którą jak tylko puściłam zaczęła się trząść jak gówno. 
-Idź się ubrać - rzucił Just do Barbie ledwo podtrzymując śmiech. Ona jak na zawołanie pozbierała się i pobiegła na górę. Gdy zniknęła na schodach Justin zaczął się brechtać ze śmiechu kulając się przy tym po podłodze. - Ale jej dojebałaś - powiedział kiedy się trochę ogarnął. 
-Nie będzie mnie taka kurwa wyzywała, bez obrazy oczywiście. - mruknęłam.
-Nie ma się czym przejmować, ona jest tylko w jednym dobra - powiedział z tak bezczelnym uśmiechem, że aż mi się na wymioty zebrało.
-Tak myślałam... 
-A co cie do mnie sprowadza? - zapytał.
-W sumie to chciałam się zapytać, czy mógłbyś mi pokazać okolicę, ale widzę, że przeszkodziłam, więc przepraszam za najście, cześć - powiedziałam i już się odwróciłam do wyjścia gdy złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-A czy ja mówiłem, że cię nie oprowadzę? - ze schodów zeszła ubrana cała na różowo blondynka. Plastik. - A tobie - powiedział do  wyżej wymienionej - już podziękujemy. I ani mi się nie zapuszczaj do mojego domu, bo i tak nigdy cie już do niego nie wpuszczę. Dziękuję za uwagę, a teraz spierdalaj. - skończył swoją przemowę, ja zacisnęłam usta w wąską linię udając poważną aby nie wybuchnąć śmiechem, a ta tylko odwróciła się na swoich różowych szpilkach, zamerdała swoimi platynowymi włosami i wyszła trzaskając drzwiami. Spojrzeliśmy na siebie i ogarnął nas niepohamowany śmiech.
-Czyli jak rozumie, to była tylko laska od "brudnej roboty"? - zapytałam kreśląc w powietrzu cudzysłów na dwa ostatnie dwa słowa, a on tylko pokiwał głową i się uśmiechnął. 

-No wiesz - zaczął z zadziornym uśmiechem - z pewnością nie byłaby to brudna robota, gdyby na jej miejscu była twoja, jakże skromna osoba. 
-Po prostu przyznaj, że jestem seksowna i ci się podobam - uśmiechnęłam się cwaniacko ignorując niektóre jego słowa. 
-Dobra, może zakończmy tą rozmowę i przejdźmy do konkretów? - zapytał oburzony na co ja zachichotałam. - To co idziemy na zwiedzanie okolicy? 
Spojrzałam na niego i przyjrzałam mu się uważnie. 
-No wiesz, chyba nie chcesz iść na miasto w samych bokserkach? - spytałam poważnym tonem a on się dźwięcznie zaśmiał. Dźwięcznie? Kurwa, padło mi coś na mózg? Chyba tak. 
-To ja może pójdę się przebrać, a ty chodź poczekasz  w moim pokoju - rzucił kierując się już w stronę schodów.
-No wiesz, wolałabym nie, no wiesz, po tym co się tam przed chwilą działo..  - zaczęłam udając zakłopotanie, ale widząc jego minę zaczęłam się śmiać i poszłam za nim na górę. Weszłam do jego pokoju i mnie zamurowało.
-Eee, to wy tu nic nie robiliście? - zapytałam ze zdziwioną miną - no bo wiesz, taki tu porządek...
-Akcja rozgrywała się w łazience - powiedział zadowolony a ja kolejny raz się zaśmiałam. 
-Uff, to dobrze, nie chciałabym patrzeć na twój pokój jak na pobojowisko - zaśmiałam się a on wszedł chyba do garderoby, gdzie wybrał ciuchy po czym wszedł jak się domyślam do łazienki. Ja nie czekając dłużej ściągnęłam buty rzucając je obok łóżka i się na nim położyłam zamykając oczy. Pościel była przesiąknięta jego zapachem. Przeturlałam się na brzuch i wtuliłam się jeszcze bardziej w jego poduszkę zapominając o całym świecie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...


Obudziła mnie czyjaś ręka obejmująca mnie w talii. Nie wiedziałam co się dzieje, ale powoli kojarzyłam fakty. Obróciłam się i moje spojrzenie padło na zaspanego Justina, który uśmiechając się powoli otwierał oczy. 
-Witam szanowną księżniczkę, jak się spało? - zapytał z lekkim chichotem na co ja wywróciłam oczami.
-Bardzo dobrze księciuniu <księciuniu for Ewelina>  - powiedziałam zerkając na zegar ścienny, była 20.59. - ekhem, nie uważasz, że trochę pospaliśmy? Spójrzmy na mój telefon... Hmm... 3 połączenia nieodebrane od mamy, nie jest źle. 
-To wiesz co? - zapytał poruszając zabawnie brwiami - nie warto ci iść już do domu, przenocujesz tutaj, a rano coś ci pokażę. To jak?
-Na pewno mogę zostać? Nie chcę sprawiać kłopotu...
-No to załatwione, dzwoń do mamy, a ja ci przyniosę jakieś ciuchy do spania - powiedział i udał się do garderoby. Ja natomiast zadzwoniłam do mamy  i załatwiłam sprawę.
-Proszę, tam jest łazienka, możesz się umyć i przebrać. Na półce jest jakaś nowa szczoteczka do zębów, a ręczniki na półce po prawo - poinstruował mnie, a ja postąpiłam według jego wskazówek. Po około 20 minutach wyszłam z łazienki i mój wzrok od razu padł na fotel, na którym siedział Just. 
-Gdzie mam spać? - zapytałam z ciekawości.
-No na łóżku - powiedział widząc moją minę.
-Ok - wskoczyłam na łóżko i położyłam się na nim.
-Ładnie ci w tej mojej koszulce i dresach - mruknął oglądając mnie od góry do dołu.
-Mi we wszystkim jest ładnie - prychnęłam kładąc się na brzuchu. Po chwili poczułam ręce Justina błądzące po mojej koszulce, aż w końcu wślizgnęły się pod nią i niby przypadkiem jego palce zahaczyły o zapięcie mojego stanika również przypadkiem go odpinając. Gwałtownie odwróciłam się na plecy.
-Panie Bieber, można dowiedzieć się, co pan kombinuje? - zapytałam niby poważnym tonem - bo jeżeli próbuje pan mnie zaciągnąć do łóżka, to się to panu nie uda. 
-A miałem takie cudne plany na tę noc... - zaszlochał zrozpaczony ocierając palcem wskazującym niewidzialną łzę z policzka. Ja tylko się zaśmiała i usiadłam na łóżku usiłując zapiąć stanik, lecz marnie mi to wychodziło. Biebs widząc moje starania zachichotał i wziął sprawę w swoje ręce. Po  chwili stanik miałam już zapięty.
-A teraz czekam na nagrodę - powiedział nadstawiając policzek, w który go cmoknęłam.
-Ty wiesz, że zachowujemy się tak, jak byśmy znali się od lat a nie zaledwie od dwóch dni?  - zapytałam poruszając brwiami.
-A przeszkadza ci to? Bo mi nie - zachichotał i objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
-Mi też nie. Mama mnie dzisiaj zapisała do szkoły... - mruknęłam mając nadzieję, że Justin będzie chodził do tego samego liceum co ja.
-A do którego? Ja chodzę do tego prywatnego, a w tym mieście jest tylko jedno prywatne liceum - zaśmiał się.
-No to masz szczęście, bo będziesz chodził do szkoły z taką zajebistą osobą jak ja! - powiedziałam całkiem poważnie, a on zaśmiał się głośno - która klasa?
- 2a -powiedział a ja otworzyłam oczy ze zdziwienia.
-No weź nie pierdol! Ja też! - zachichotałam i wtuliłam się w tors chłopaka - Dobraaanoc - powiedziałam ziewając przeciągle.
-Dobranoc, słodkich snów kotku.


Od  autorki : Wiem, zabijcie mnie, ale cóż... Rozdziały same takie wychodzą... Według mnie, one są za bardzo słodkie, w pewnych momentach aż  tak, że aż mdli... Ale to moja opinia. Czekam na wasze opinie w komentarzach, byle tylko były szczere! :D

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 2

-Więc co tam u ciebie Pattie?  - zaczęła mama po skończonej kolacji, podczas której cały czas czułam na sobie lustrujące Justina. Podziękowałam grzecznie za kolację i zapytałam się Jaxona i Jazzy co chcą teraz porobić.
-Obejzieć bajećkę! - powiedziała wesoło dziewczynka na co jej mały brat pokiwał energicznie główką. Zaśmiałam się, powiedziałam ciche 'zaraz wracam' i wzięłam małe szkraby do salonu, by włączyć im jakąś bajkę.
-Włąć na Nickelodion - szepnęła mi do ucha Jazzy gdy skakałam po kanałach szukając jakiegoś odpowiedniego dla nich. Słysząc tą podpowiedź cicho zachichotałam i ustawiłam na wyżej wymieniony kanał, na którym akurat leciały "Pingwiny z Madagaskaru". Położyłam pilot na półce i wróciłam do jadalni. Usiadłam przy stole i wsłuchiwałam się w tocząca się rozmowę.
-Mia, twoje skarby przywieźli - powiedział tata wesoło wskazując na podjazd domu. Ja jak oparzona wstałam od stołu przepraszając wszystkich wiedząc, że i tak za mną pójdą. Otworzyłam energicznie drzwi wejściowe, do których najprawdopodobniej miał pukać gościu około trzydziestki.
-Państwo Johns? - zapytał a ja pokiwałam głową - przywiozłem auta i motor z Toronto.
-Dobrze, może pan już ściągać je z samochodu - rozkazałam i z wesołymi iskierkami w oczach przyglądałam się kiedy "pan" od transportu sprowadzał moje cudowne, czerwone Ferrari 360 Modena, po nim był biały Aston Martin Rapide, który należał do rodziców, następnie Aston Martin Vanquish mojej mamy, aż w końcu moje złotko. Mój ukochany ścigacz. Moje kochanie... Gdy samochód odjechał podeszłam do mojego ścigacza i zaczęłam na głos do niego gadać.
-Moje słonko kochane... - zaczęłam pieszczotliwym głosem - kochanie moje, jak ja cię dawno nie wiedziałam! A jak dawno już nie jeździliśmy razem... - zaczęłam po nim przejeżdżać ręką a wszyscy obserwujący to zdarzenie wybuchli niepohamowanym śmiechem. Ja się tylko uśmiechnęłam i dalej podziwiałam moje cudo zakupione kilka miesięcy temu. 

-A czy ty tym w ogóle umiesz jeździć, czy jak jedziesz to pół miasta zabijasz po drodze? - zapytał Justin uśmiechając się złośliwie, ale gdy dostał od Pattie ręką w tył głowy to ja uśmiechnęłam się moim uśmiechem mówiącej o wygranej. Tata chwilę później biorąc do siebie słowa Justina zaczął się śmiać jak opętany. Po chwili dołączyłam do niego ja z mamą. Kiedy tata już trochę się ogarnął w końcu mu odpowiedział.
-Człowieku, ja jak mam te 40 lat to nigdy w życiu nie widziałem dziewczyny, która tak doskonale opanowała ten pojazd. Mia potrafi pokonać nawet faceta, który jeździ taką maszyną ładnych parę lat bez mrugnięcia okiem. Na pozór moja córeczka jest taka słodka... - uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zamroziłam go wzrokiem - ale jak wiadomo pozory mylą. - zakończył swój jakże ciekawy monolog.
-W końcu będę miał z kim pojeździć - Powiedział zadowolony Just zacierając dłonie - to jak, przejedziemy się gdzieś?
-Jasne, ze się przejedziemy - poruszałam brwiami stosując taką taktykę, która zwalała niejednego chłopaka z nóg. Tak było i tym razem. Oczy chłopaka wlepiły się we mnie rozmarzone starając się przejrzeć mnie na wylot. Zauważyłam, że nasi rodzice weszli już do domu. Coś czuję, że szykuje się swatka. 

-A znasz jakąś fajną trasę na odludziu? - zapytałam budząc go z transu, w którym cały czas gapił się na mnie.
-Ach tak, jasne. - uśmiechnął się słodko - a można wiedzieć skąd u ciebie takie zainteresowanie motoryzacją? Większość dziewczyn nie ma nawet odwagi żeby wsiąść na takie cacko. 

-Cóż, jak widać nie jestem jak większość dziewczyn - zaśmiałam się delikatnie - chodź, wejdziemy do domu, bo robi się chłodno - powiedziałam pocierając ręce kiwając na Justina aby wszedł do środka. Od razu powitała nas mama.
-Córciu, może pokażesz Justinowi swój pokój? - zapytała uśmiechając się szeroko. Ja tylko pokiwałam głową i mruknęłam w kierunku chłopaka żeby poszedł za mną. Zerknęłam jeszcze w stronę salonu, gdzie dzieciaki z zainteresowaniem oglądali bajki. 

-Siadaj - powiedziałam do Biebsa wskazując ręką na moje idealnie zaścielone łóżko z masą poduszek. Zapanowała trochę niezręczna cisza. W końcu przerwał ją Bieber.
-Ładny masz stąd widok - powiedział a po czym dodał - swoją drogą masz bardzo kuszący szlafrok.
-O czy.... - zacięłam się kojarząc fakty. Mamy okna na przeciw siebie, a on mnie widział w szlafroku ledwo przykrywający tyłek. Całe szczęście nie spiekłam buraka jak to inne dziewczyny mają w zwyczaju i powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Wiesz... - zaczęłam - szlafrok szlafrokiem, ale czy to tak ładnie podglądać nową sąsiadkę? 

-Pewnie, że ładnie - uśmiechnął się bezczelnie - no i masz fajny tyłek.
-Pieprz się  -  fuknęłam zła na niego i na siebie jednocześnie. Jak ja mogłam zapomnieć o zasłonięciu rolet?
-Z tobą bardzo chętnie kochanie - rzucił świdrując mnie wzrokiem. I jeszcze to jego kochanie... Pff. Co on sobie myśli? 

-Bez wzajemności - mruknęłam opierając się o barierkę balkonu spoglądając w dal.
-Opowiedz mi coś o sobie - usłyszałam cichy głos dochodzący zza moich pleców. 

-A co chcesz wiedzieć? - spytałam odwracając się do Justina tak, że widziałam jego twarz. 
-Wszystko - odpowiedział bez wahania i usiadłam na leżaku poklepując miejsce obok siebie zachęcając chłopaka aby usiadł na mnie.
-Urodziłam się 31 sierpnia w Toronto.. - zaczęłam i specjalnie nie podałam roku urodzenia na co on od razu zareagował.
-A w którym roku? - zapytał słodko się  uśmiechając.
-Kobiet się nie pyta o wiek - zgasiłam go szybko uśmiechając się chytrze.
-Ale no weź... 

-1995 - powiedziałam litując się nad nim.
-O to tak jak ja ! - zaczął się drzeć tak głośno, że aż pierdolnęłam  go ręką w tył głowy - a to za co?
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - zachichotałam.
-To może opowiadaj dalej? - zapytał lekko chichocząc Justin.
-W Toronto zostawiłam moją ukochana przyjaciółkę i moich znajomych, kocham tańczyć, jeździć na deskorolce, wielbię szybką jazdę i kocham imprezy. Aaa, i jeszcze zapomniałam o jednym. Przez prawie dwa lata trenowałam boks. - uśmiechnęłam się najpiękniej jak mogłam a jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości.

-Nie możliwe... - zaczął kręcić głową z niedowierzaniem. 
-Chodź, coś ci pokażę - wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojej garderoby, aby potem wejść do mojej małej siłowni.
-A może ja się do ciebie przeprowadzę na stałe? - zapytał z wesołymi iskierkami w oczach patrząc na to co widzi przed sobą. 
-No chyba nie ... - zaczęłam się brechtać jak nienormalna a on na mnie tylko się spojrzał i zachichotał. 
-Fajnie tu masz - rzucił siadając na kanapie pod oknem. 
-No ja wiem - zachichotałam - teraz ty mi opowiedz coś o sobie. 
-Ok... No to urodziłem się 6 lipca tego samego roku co ty - zaśmiał się  - mam tu kumpli Ryana i Chrisa, no i prawie to samo co ty tylko bez tańca i czasem lubię pobrzdąkać na gitarze...
-A myślałam, że na nerwach! - zaczęłam się śmiać i spojrzał na mnie tak, że gdyby można by wzrokiem zabijać już dawno padłabym trupem.
-Zagrajmy w 20 pytań - powiedział po chwili - ja zaczynam.
-No dajesz, co chcesz wiedzieć? - zapytałam.
-Ulubiony kolor? 

-Fioletowy  - powiedziałam i zaczęłam chichotać - a twój?
-Też - powiedział szczerząc się przy tym jak szczerbaty na suchary -  miałaś chłopaka? 
-Miałam , a ty? 
-Chłopaka nie miałem - burknął a ja zaczęłam się śmiać z zadanego przeze mnie pytania
-To może tak - zaczęłam - miałeś dziewczynę?
-No a jak inaczej -powiedział zadowolony - ilu miałaś chłopaków? 
-3 palantów, którzy są chujami. - odpowiedziałam bez zastanowienia - a ty ile miałeś dziewczyn?
-4 - mruknął niezadowolony - leciały tylko na moją kasę. Podasz mi swój numer ? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, który tak bardzo u niego polubiłam.
-Numer? - zapytałam, a on pokiwał głową. Zdjęłam z nogi buta i sprawdziłam na podeszwie numer buta denerwując Justina, bo dobrze wiedziałam, ze chodzi mu o mój numer telefonu - 40.
-Numer telefonu kocie, numer telefonu  - pokręcił głową z rozbawieniem.

-Daj telefon, zapiszę ci - powiedziałam i wzięłam od niego telefon. Wpisałam numer, zapisałam w kontaktach jako "Seksowna sąsiadka z przeciwka" i podałam chłopakowi. Justin wziął ode mnie telefon i sprawdził jak zapisałam swój numer. Spojrzał w ekran i zaczął się turlać ze śmiechu po podłodze.
-No chyba nie powiesz, że nie jestem seksowna? - zapytałam drocząc się z nim udając obrażoną.
-No pewnie, że jesteś mega pociągająca, ale masz bardzo wysokie ego - powiedział broniąc się na co oberwał poduszką w głowę. Nie zdążył nic odpowiedzieć bo rozległo się wołanie Pattie.
-Idziecie już chyba - powiedziałam - chodź, odprowadzę cię.

-Dzięki, fajnie było - powiedział gdy już mieliśmy wychodzić z mojego pokoju.Miałam już naciskać klamkę ale on złapał mnie za rękę i zapytał z oburzeniem.
-A gdzie pożegnanie? - otworzył ramiona czekając aż go przytulę jednaj ten moment nie nastąpił. Podszedł do mnie, przytulił mocno i pocałował w policzek. 

-Teraz mogę iść - powiedział odczepiając się ode mnie. Otworzyłam drzwi i zeszliśmy na dół gdzie stali nasi rodzice oraz Jaxon i Jazzy. 
-Teraz my zapraszamy do nas na kolację - powiedziała Pattie uśmiechając się przyjaźnie.
-Na pewno przyjdziemy  - odpowiedziała mama przytulając ją. 

-Do zobaczenia - pożegnaliśmy się i Pattie wraz z dziećmi poszli do siebie.
-Mamuś, wiesz co, jestem już zmęczona idę do siebie -  powiedziałam kierując się w stronę schodów nie czekając na odpowiedź ze strony rodziców. Weszłam tylko do garderoby po piżamę, za którą służyła mi duża koszulka męska i spodnie od dresu. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się moim ręcznikiem i ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Wychodząc z łazienki spojrzałam na zegarek - 23.48. Wzięłam mojego laptopa na kolana i usiadłam na parapecie tak jak zawsze robiłam w Toronto. Sprawdziłam Twittera, dodałam kilka tweetów i wyłączyłam laptopa. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam wiadomość.
Od: Nieznany

Treść: Słodkich snów, kocie. J.
Spojrzałam w okno u ujrzałam w nim uśmiechniętego od ucha do ucha Biebera. Pomachałam mu ręką i położyłam się na moim nowym, wielkim łóżku. Nie było aż tak źle. No i dzisiaj pierwsza noc w nowym domu. 


Od autorki:  No w końcu jest rozdział. Miał pojawić się wcześniej, ale gdy miałam wenę na ten rozdział, ona zginęła kiedy napisałam zaledwie pół rozdziału. Dziękuję za tyle cudownych komentarzy pod rozdziałem 1. Na prawdę bardo się cieszę, kiedy czytam każdy komentarz. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się jeszcze więcej komentarzy niż pod poprzednim. Czekam na wasze szczere opinie, piszcie co wam się nie podoba, bo na pewno coś  wam się nie będzie podobało. Piszczcie na temat mojego stylu pisania, bo chcę poznać wasze opinie, będę chciała się poprawić. Tak więc czekam ! 


niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 1

-Mia, zbieraj się, musimy zaraz jechać na lotnisko - dobiegł mnie z dołu donośny głos taty. Jest 3 nad ranem. Rozejrzałam się jeszcze raz po moim pustym pokoju, a z oka popłynęła mi jedna, samotna łza. Puste półki, na których nie ma już moich ulubionych książek, żadnych ramek ze zdjęciami, pamiątek z wakacji... Będą teraz zajmowały półki w moim nowym domu. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że muszę opuścić moich znajomych... Co prawda będziemy się odwiedzać, pisać ze sobą, rozmawiać przez telefon, ale to nie będzie to samo.
-Mia! Musimy już jechać! - zawołała z dołu mama. Ostatnie spojrzenie na pokój, jeszcze jedna samotna łza... Zamknięty rozdział mojego życia. 

-Już możemy jechać - mruknęłam pociągając nosem gdy zeszłam do salonu. Na siłę zamykałam i otwierałam oczy, by się nie rozpłakać. Wyszłam z mamą z domu, bo tata przed domem rozmawiał z pośrednikiem od sprzedaży domu. Mama zamknęła dom i oddała klucze pośrednikowi. Rodzice  pożegnali się z nim i wsiedliśmy do samochodu. Gdy zapięłam pasy mimowolnie spojrzałam na mój stary dom. Teraz już nie hamowałam łez. Zaczęły spływać po moich  policzkach niczym ulewa łez. Nie mogłam nad tym zapanować. Podciągnęłam kolana pod brodę, ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać. 
Po kilku minutach w końcu przestałam płakać. Tłumaczyłam sobie, że wszystko będzie dobrze, że poznam nowych, cudownych znajomych, szybko się tam za klimatyzuję. 
Nim się obejrzałam siedziałam już w samolocie. Bez zastanawiania się dłużej wyciągnęłam moje kochane słuchawki, które podłączyłam  do telefonu. Włączyłam moją ulubioną piosenkę i nim się obejrzałam zasnęłam zmęczona tym wszystkim.
Obudziła mnie stewardessa informująca, że za 10 minut lądujemy. Odłączyłam słuchawki i schowałam je do torebki, a telefon wsunęłam to kieszeni rurek. Sen dobrze mi zrobił, od razu poczułam się lepiej. Spojrzałam w lusterko sprawdzając, czy tusz na rzęsach nie rozmazał się od łez. Na szczęście tak się nie stało. Zapięłam pasy przypominając sobie o tym, że zaraz lądujemy. Chwilę później samolot wylądował. W głośnikach rozbrzmiał głos dziękujący za wybranie ich linii lotniczych i bla bla bla. Wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy nasze podręczne walizki i skierowaliśmy się do postoju taxi. 
Droga do nowego domu strasznie mi się dłużyła. A gdy już dojechaliśmy na miejsce, mowę mi odebrało. Nie zobaczyłam takiego domu jak nasz poprzedni, tylko piękną willę z ogromnym ogrodem i basenem. 
-Otwórz - powiedział tata wręczając mi klucze do naszego nowego domu. Nowego rozdziału w moim życiu. Niepewnie przekręciłam klucz w drzwiach, otworzyłam je, i kolejny raz zaniemówiłam. Wszystko było tak idealnie dopasowane, urządzone w prosty, ale nowoczesny sposób. Spojrzałam na tatę pytającym wzrokiem, a on już wiedział o co chodzi.
-Góra, drugie drzwi po prawo - powiedział a ja szybkim krokiem poszłam w wyżej wymienione miejsce. Otworzyłam oczy z zaskoczenia. Wszystko urządzone w kremowym kolorze. Wielkie łóżko, a na nim pełno poduszek oraz wielkie okno. Podeszłam do niego i otworzyłam je. Zobaczyłam, że z okna z domu naprzeciw obserwuje mnie jakiś chłopak. Nie. Stop. Cofam. Sexowny chłopak bez koszulki. Widząc, że mu się przyglądam on poruszał zabawnie brwiami i uśmiechnął się szeroko. Widząc to zaczęłam się niesamowicie śmiać. Chłopak pokręcił z uśmiechem głową i usiadł na parapecie. Wyszłam na balkon. Czy wspominałam, że mam balkon? Nie? Więc wyszłam na balkon, z którego mam widok na cały ogród i basen. Piękna roślinność w całym ogrodzie zachwyciła mnie maxymalnie. Czułam na sobie kogoś spojrzenie. Rozejrzałam się dokładnie i mój wzrok zatrzymał się na oknie, w którym siedział mój sąsiad. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do pokoju. Zauważyłam w nim jeszcze dwie inne pary drzwi, w tym jedne dwuskrzydłowe  i normalne, nie licząc drzwi prowadzących na korytarz. Otworzyłam te pierwsze drzwi, a moim oczom ukazała się ogromna garderoba w niezliczoną ilością półek. Przeszłam się po całym pomieszczeniu, a na końcu znalazłam jeszcze jedną parę drzwi. Uchyliłam je i doznałam szoku. Miałam tu swoją małą, ale własną siłownię! W Toronto musiałam chodzić do publicznej siłowni, a tu teraz patrz! Mam własną siłownię. Nie jest za duża, ale jak dla mnie w sam raz. Skoro tu jest siłownia a tam garderoba, to co tam może się znajdować? Nie czekając długo podeszłam do drzwi i szybkim ruchem je otwarłam. Czy coś mnie jeszcze dzisiaj zaskoczy? Sądząc po tym co już dzisiaj zobaczyłam to nic mnie nie zaskoczy. Własna łazienka z wanną i prysznicem z hydromasażem. Czy to raj? Zdecydowanie tak. Wróciłam do pokoju i spojrzałam na kartony z moimi rzeczami. Cóż, trzeba to wszystko powoli wypakować. Zaczęłam od ubrań i bielizny . Rozpakowanie ich nie zajęło mi tak dużo czasu, bo tylko trochę ponad dwie godziny Buty, biżuteria i inne dodatki jakieś 30 minut. Po rozpakowaniu tych rzeczy stwierdziłam, że mam jeszcze prawie pół miejsca w garderobie wolnego. Zostały jeszcze tylko  książki i inne drobne rzeczy do rozłożenia na półkach w pokoju. Gdy skończyłam usiadłam na parapecie zadowolona z efektu mojej pracy. Usłyszałam ciche pukanie  do drzwi.
-Proszę - powiedziałam cicho. Zza drzwi wychyliła się mama.
-Jak ci się podoba? - zapytała z uśmiechem.
-Jest cudownie, dziękuję - odpowiedziałam przytulając się do niej. 

-Aha! Zapomniałam ci powiedzieć - zaczęła z wielkim bananem na twarzy - pamiętasz moją przyjaciółkę, która w tamtym roku nas odwiedziła? 
Na mojej twarzy pojawił się wielki, szczery uśmiech.
-Pattie? - zapytałam, a ona pokiwała głową - przyjeżdża?
-Nie musi córciu, nie musi - pokręciła z rozbawieniem głową i spojrzała w kierunku domu, gdzie jeszcze przed chwilą siedział ten chłopak - mieszka w tamtym domu, jesteśmy sąsiadami.
Kolejny raz tego dnia doznałam pozytywnego zaskoczenia. Taka cudowna osoba jak Pattie, mieszka w domu obok. Ale zaraz, zaraz. To w takim razie kim był ten chłopak w oknie? Czyżby był jej synem? No cóż, wspominała kiedyś o tym, że ma syna w moim wieku, więc to całkiem możliwe. 

-Nie wierzę - mruknęłam a potem dodałam już normalnym głosem - ile jeszcze rzeczy mnie dzisiaj pozytywnie zaskoczy? 
-Może to, że Pattie przychodzi do nas dzisiaj na kolację ze swoimi dziećmi? - zapytała mama z błyskiem w oku. Szczęka mi opadła z wrażenia.
-Nie wierzę... -zaczęłam skakać po pokoju jak głupia aby po chwili rzucić się mamie na szyję - a o której przyjdą? 

-Hmm... - spojrzała na zegar ścienny - za trzy godziny. Idę coś przygotować na kolację, a ty się ubierz w coś ładnego, może sukienkę? - powiedziała i wyszła z mojego pokoju. Nie czekając długo weszłam pod prysznic, spłukałam z siebie cały stres dzisiejszego dnia i umyłam włosy.  Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się w ręcznik i założyłam mój krótki puchowy szlafrok. Wysuszyłam włosy i upięłam je w ładnego koka. Trzeba by coś wybrać do ubrania. Założę sukienkę, tylko jaką? Rozejrzałam się dokładnie po szafie. Wybrałam miętową sukienkę bez ramiączek przed kolano, w tym samym kolorze sandały, a do tego mój ukochany wisiorek od rodziców, który dostałam na 16 urodziny i parę srebrnych bransoletek. Zerknęłam na zegarek. Została jeszcze godzina do kolacji. Coś miałam zrobić, coś miałam zrobić... Już wiem! Miałam zadzwonić do Alex. Pośpiesznie wybrałam do niej numer. Odebrała tak szybko, jakby czekała tylko na mój telefon.
Rozmawiałam z nią ponad pół godziny. Jak zwykle musiała wszystko wiedzieć. Jak na razie nie powiedziałam jej o moim sexownym, mega sexownym sąsiadem. Nie mając co robić zeszłam do Kuchni gdzie krzątała się mama.
-Pięknie wyglądasz córciu - uśmiechnęła się do mnie szczerze mama.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się słodko - ty też wyglądasz świetnie. Co robi tata? 

-Ogląda pewnie telewizję w salonie - mruknęła próbując jakąś potrawę.
-Ok... Pomóc ci w czymś? - zapytałam z nudów.
-Rozłożysz talerze i sztućce w jadalni?
-Jasne, i tak nie mam  co robić - powiedziałam i wzięłam się do pracy. Z moich obliczeń wynika, że Pattie ma 3 dzieci skoro mama przyszykowała tyle talerzy. Własnie skończyłam swoje zadanie gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Mia! Otwórz drzwi - zawołała z kuchni mama.
-Już idę - odpowiedziałam i poszłam otworzyć drzwi. Za nimi zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha Pattie.
-Mia? - zapytała mnie z niepewnym uśmiechem, na co ja się do niej mocno przytuliłam. 

-Boże, Pattie, jak ja cię dawno nie widziałam. -powiedziałam odsuwając ją od siebie. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Jejku.. Jak ty się zmieniłaś od tych 17 urodzin...

-Starzeję się - zaśmiałam się wpuszczając ją i jej dzieci do środka.
-To są moje dzieci - wskazała na dwójkę małych szkrabów - Jaxon i Jazzy, a to - wskazała na tego sexownego chłopaka - jest Justin.

-Cześć dzieciaki, jestem Mia - ukucnęłam przed nim uśmiechając się szeroko.
-Cieść - powiedzieli zgodnie. Wstałam i uśmiechnęłam się do bruneta o oczach w kolorze czekolady.
-Justin Bieber, miło mi cię poznać - wyciągnął do mnie rękę na przywitanie.
-Mia Johns, mi ciebie również...



Od autorki: No i jest rozdział ! Można powiedzieć, że się rozpisałam, ale cóż. Dziękuję za te wszystkie miłe komentarze pod prologiem. Mam nadzieję, że będzie wam się miło czytało, i liczę na szczere opinie w komentarzach. 

sobota, 11 maja 2013

Prolog

-Mia! - zabrzmiał głos mojej mamy - zejdź proszę na dół, musimy z tobą porozmawiać. - powiedziała uchylając drzwi do mojego pokoju. Nie wiedziałam o co może chodzić, więc zeszłam do salonu, w którym czekali rodzice z poważnymi minami.
-Co się stało?
-Mia... - zaczął niepewnie tata - wyprowadzamy się.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
-Ale... ale jak to? - ledwo wyjąkałam. Miałam tu zostawić moją najlepszą przyjaciółkę i resztę znajomych?
-Córeczko, wiem, że to  dla ciebie trudne, ale tata dostał awans w pracy i musi przenieść się do głównej siedziby firmy. - powiedziała mama ze smutkiem. Ona wiedziała jak bardzo jestem przywiązana do tego miejsca.
-Czy to konieczne? - zapytałam mając nadzieję, sama nie wiem na co.
-Niestety tak - mruknął tata - właśnie załatwiłem ostatnie formalności dotyczące naszego nowego domu,  lotu do Stratford i sprzedaży tego domu.
-Kiedy lecimy? - zapytałam już całkowicie rozklejona.
-Dzisiaj mamy środę, a lecimy w piątek. Zdążysz się spakować i pożegnać ze wszystkimi? - powiedział tata, na co ja pokiwałam głową - tydzień temu było zakończenie roku, więc Anne bez problemu wypisała cię ze szkoły. Są jeszcze prawie dwa miesiące wakacji, zapiszemy cię do szkoły, poznasz jakiś przyjaciół z twojej szkoły. Polubią cię na pewno. Jesteś niesamowitą dziewczyną, nie będziesz miała z tym problemu.
-Oby tak było...-mruknęłam pod nosem - mogę już iść do siebie?
-Tak- odpowiedziała mama - aha, jutro z rana przyjeżdża ciężarówka po nasze rzeczy, więc byłoby dobrze, gdybyś się już zaczęła powoli pakować.
-Dobrze, to ja już pójdę.. - powiedziałam bez uczucia i poszłam na górę do mojego pokoju gdzie rzuciłam się twarzą w poduszkę i wybuchłam niekontrolowanym płaczem.

No. Wychodzi na to, że od piątku zaczynam nowe życie.


Od autorki: Jest prolog. Mam nadzieję, że przypadnie wam go gustu.
A tak na marginesie ten blog został stworzony pod wpływem impulsu. Jak przyjdzie wena, to nie mogę jej tak po prostu zmarnować. :)
Liczę na wasze szczere komentarze pod prologiem.